Nie było tortu. Nie było balonów ani bonów podarunkowych do drogerii. Zamiast tego były: śpiew ptaków, zielone przestrzenie, życzliwe spojrzenia ludzi i alpak, kózek i owieczek, kreatywność, zachwyt nad kobiecym pięknem, dotyk profesjonalnego masażu i wspaniałe Mamy, które przez jeden dzień mogły przestać być tymi „od wszystkiego”, a po prostu stać się sobą.
Bez pośpiechu, bez presji.

Folwark na Górce w wyjątkowy sposób uczcił Dzień Mamy – zapraszając kobiety do doświadczenia, które nie miało nic wspólnego z komercyjnym świętowaniem, a wszystko z bliskością, naturą i autentyczną troską. Wrażenia uczestniczek nie pozostawiają wątpliwości: to był dzień, który zostaje w sercu.

Oto krótka relacja z wydarzenia – z wypowiedziami uczestniczek, zasłyszanymi między uśmiechami a łykami kawy.

Powitanie, które od razu poprawia nastrój

Już od progu było wiadomo, że to nie będzie kolejny „event z katalogu”. Zamiast plastikowych gadżetów i rozdawania ulotek – lampka soku z wyciskanych owoców. Naturalnego, świeżego, podanego z uśmiechem. Symboliczny toast za kobiecość, za spokój, za siebie.

„To było jak życzliwe: ‘Jesteś tu mile widziana’. I właśnie to czułam przez cały dzień.”

Alpaki, które wiedzą wszystko

Wśród wielu atrakcji jedno z najbardziej poruszających doświadczeń stanowił kontakt ze zwierzętami. Alpaki, kozy i owieczki nie tylko pozwalały się głaskać, ale – jak mówiły uczestniczki – głaskały… duszę. Ich łagodność, spokój i naturalna obecność wprowadzały kobiety w stan wyciszenia, którego wiele z nas szuka na sesjach jogi, a odnajduje dopiero przy pysku ciekawskiej alpaki.

„To było niesamowite. Patrzyłam w oczy tej alpace i miałam wrażenie, że ona wie. Że rozumie wszystko, choć nic nie mówi. Poczułam się… widziana. Naprawdę.”

To nie był czas na selfie i przelotne zachwyty. Zwierzęta w Folwarku traktowane są z ogromnym szacunkiem i czułością – i tego samego uczą odwiedzających. Jak być obecnym, nie oceniać, jak dawać i przyjmować ciszę, obecność i spokój – bez słów.

Tę wyjątkową atmosferę współtworzył Kamil – gospodarz Folwarku i opiekun stada – który z pasją i humorem dzielił się ciekawostkami z życia alpak, kóz i owiec. Opowiadał o ich zwyczajach, nastrojach i ulubionych rytuałach, pokazując, jak wiele można się od nich nauczyć – nie tylko o przyrodzie, ale i o sobie.

„Słuchałam Kamila i uśmiechałam się do siebie. Tyle ciepła, wiedzy i szacunku dla zwierząt. To naprawdę zmienia perspektywę.”

Kobiecy śmiech, gorąca herbata i makrama

Kolejnym doświadczeniem były warsztaty makramy, podczas których uczestniczki tworzyły lampiony. Dla wielu z nich był to pierwszy kontakt z rękodziełem od bardzo dawna – niektóre z niedowierzaniem odkrywały, że mają cierpliwość, wyczucie i pomysłowość.

„Zawsze myślałam, że nie mam zdolności manualnych. A tu proszę – trzymam ten lampion w dłoni i wiem, że zawiśnie u mnie w domu..”

Atmosfera podczas warsztatów była pełna śmiechu, luźnych rozmów i kobiecej solidarności. Bez porównań, bez rywalizacji. Po prostu razem. Po ludzku.

Masaż, który rozpuszcza napięcia

Trudno zliczyć, ile razy padło słowo „najlepszy” w kontekście masażu biurowego. Prosty zabieg – kilka minut skupionych na karku, szyi i ramionach – a efekt jak po weekendzie w SPA. Kobiety wychodziły z pokoju masażysty rozpromienione, lżejsze, jakby zrzuciły nie tylko napięcia, ale i część obowiązków.

„Nie wiedziałam, że można się tak rozluźnić w kwadrans. Facet wie, co robi. Mój kręgosłup chyba pierwszy raz od lat powiedział ‘dziękuję’.”

Masaż był tak oblegany, że zyskał miano nieoficjalnej gwiazdy dnia. Ustawiała się do niego kolejka, ale każda chwila oczekiwania była tego warta.

Twarz i ciało pod dobrą opieką

Oprócz relaksu, uczestniczki miały okazję zdobyć wiedzę i konkretne narzędzia do dbania o siebie. Warsztaty kinesiotapingu i automasażu twarzy były prowadzone profesjonalnie, z humorem. Kobiety dowiedziały się, jak samodzielnie poprawić krążenie, zredukować napięcie, odciążyć, wygładzić czoło – i to wszystko w domowym zaciszu, bez kosztownych zabiegów.

„Nie miałam pojęcia, że mogę sama sobie pomóc. Dostałam wiedzę, którą wykorzystam codziennie. To było bardzo otwierające.”

Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się także konsultacje podologiczne – niektóre z uczestniczek przyznały, że po raz pierwszy miały okazję porozmawiać o zdrowiu swoich stóp z profesjonalistką. Do tego konsultacje kosmetyczne i medycyny estetycznej – wszystko w atmosferze zaufania, bez presji.

„Nikt mnie nie oceniał. Nikt nie próbował mi czegoś sprzedać. Po prostu rozmowa. I konkretne porady. To była rzadko spotykana jakość.”

Naleśniki prosto z serca

To były naleśniki robione z miłością, podawane z uśmiechem, pachnące dzieciństwem i domem. Podczas lunchu panowała atmosfera jak przy wielkim stole – cudne rozmowy, ciepło i życzliwość.

„Jedzenie niby proste, ale smakowało jak święto. Bo to nie tylko chodzi o naleśniki. Chodzi o to, że ktoś nas ugościł. I zrobił to cudownie.”

Prawdziwy luksus – być sobą

Najważniejsze jednak, co wybrzmiewało we wszystkich rozmowach, to poczucie bezpieczeństwa i rozluźnienia. Można było odetchnąć, zwolnić i po prostu być.

„Zobaczyłam zaproszenie i powiedziałam dzieciom: żadnych kremów, żadnych bukietów. Ja chcę tu. I nie pomyliłam się. Obsługa – cudowna. Gospodarze – jakby wyjęci z innego świata, takiego, gdzie robi się coś z serca, a nie dla lajków. Czuć, że oni kochają to miejsce, zwierzęta i ludzi. I czuć, że robią to z jakiegoś głębszego poczucia sensu. I wie pani co? Tu jest cicho. Tu się oddycha. Tu człowiek przypomina sobie, że nie musi ciągle biec.”

Atmosfera, która otula – wystrój i życzliwość

Na długo zostanie też w pamięci wystrój tego dnia – subtelny, pełen wdzięku i troski o najmniejsze szczegóły. Wokół rozstawiono doniczki z żywą lawendą i bratkami, które wprowadzały cudowne zapachy i kolory spokoju. Przy namiotach pojawiły się stylowe świeczniki, by tworzyć nastrój. Kawa i domowe ciasta serwowane były w nastrojowych filiżankach i paterach z duszą – jakby każda z nich opowiadała swoją historię.
Ale nawet najpiękniejsze dekoracje nie stworzyłyby tej atmosfery bez obsługi – obecnej, serdecznej, prawdziwej. Każdy gest, uśmiech i słowo płynęły z otwartego serca. Tu się nie obsługiwało. Tu się gościło z życzliwością, która koiła jak dotyk. I to właśnie dlatego ten dzień był tak wyjątkowy.

Dzień, który coś zmienia

Dzień Mamy w Folwarku na Górce nie był odpoczynkiem „od życia”. Był chwilą, w której życie wróciło na właściwe tory. Gdzie ciało i dusza znów mogły mówić tym samym językiem. Gdzie troska o siebie nie była luksusem, ale czymś naturalnym – jak oddech, jak dotyk, jak obecność drugiej kobiety obok.

„To był bardzo przyjemny dzień. Mogłam po prostu być wśród zieleni i ciszy i byłam zaopiekowana. I to wystarczyło. Wracam do domu inna – spokojniejsza, mocniejsza. I już wiem, że do Folwarku wrócę.”

Folwark na Górce stworzył przestrzeń, która zostanie w kobietach na długo. A może nawet coś w nich zmieniła na dobre – na spokojniejsze, cichsze, prawdziwsze.

Bo prawdziwy luksus to nie 5-gwiazdkowy hotel.
To miejsce, w którym możesz wreszcie być sobą.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *